Rynek nieruchomości rośnie organicznie przez kilka ostatnich lat notując co roku małe, lecz widoczne wzrosty. Według danych Biura Informacji Kredytowej, liczba osób zaciągających kredyty na cele mieszkaniowe rośnie nieprzerwanie.
Jeśli porównamy październik 2019 z analogicznym miesiącem w roku poprzednim, kwoty udzielanych kredytów mieszkaniowych wzrosły o +4,2%. Co więcej, ilość takich kredytów również wzrosła, o +4,4%.
Patrząc na dynamikę udzielanych kredytów w okresie od stycznia do października 2019 roku, banki udzieliły o +3,2% więcej kredytów mieszkaniowych niż tym samym okresie rok wcześniej, na wartość wyższą o +14,4%.
Ciekawostką jest, że rosną również wskaźniki pokazujące ilości kredytów konsumpcyjnych oraz kart kredytowych. Jest to sygnał, który z dużym prawdopodobieństwem można uznać za efekt bogacącego się polskiego społeczeństwa. Biorąc pod uwagę analizy ekonomiczne mówiące o możliwym wstąpieniu Polski do G20 do 2030 roku, można potraktować to jako dobry prognostyk oraz gwarant rosnącej gospodarki, a w tym rynku nieruchomości.
Zwróćmy teraz uwagę ma ilość mieszkań oddawanych do użytku. Rok 2019 ma duża szansę zostać rekordowym, przy założeniu, że uda się pokonać magiczną barierę 200 tys. mieszkań, czego pierwszy i ostatni raz udało się dokonać w latach 70-ych.
Co więcej, ilość mieszkań oddawana do użytkowania, w przeliczeniu na 1000 mieszkańców pokazuje, że Polska znajduje się już w europejskiej czołówce. Według corocznego raportu „Property Index. Overview of European Residential Markets” firmy Delotte, zajmujemy w tej chwili 3 miejsce, po Francji i Norwegii.
Dodatkowym imuplsem do wzrostu rynku nieruchomości jest cel Narodowego Programu Mieszkaniowego, zakładający, że do 2030 roku liczba mieszkań przypadająca na 1000 mieszkańcow ma wzrosnąć z 363 do 435, czyli zrównać się ze średnią Unii Europejskiej.
Te wszystkie sygnały wydają się być pozytywne, jednak co jakiś czas słyszymy informacje o zbliżającym się kryzysie na rynku nieruchomości. Otóż ostatnie dane pokazują, że do potencjalnego załamania jest prawdopodobnie jeszcze długa droga. W 2019 roku, mogliśmy kupić 0,82 metra kwadratowego przeciętnego mieszkania w jednym z większych Polskich miast, za średnią krajową pensję.
Jeśli porównamy ten wskaźnik z przedostatnim kwartałem 2007 roku, czyli okresu tuż przed wybuchem tzw. “bańki” na rynku mieszkaniowym, możemy zobaczyć, że wtedy mogliśmy zakupić jedynie 0,48 metra kwadratowego. W praktyce oznacza to, że aby ceny mieszkań znowu znalazły się na takim poziomie, metr kwadratrowy powinien być droższy o około 70%!
Te wszystkie przesłanki pokazują, że rynek nieruchmości będzie się dalej dynamicznie rozwijał. Istnieje prawdopodobieństwo, że przez wyhamowanie gospodarki, brak podaży odpowiedniego rodzaju gruntów dla deweloperów czy spowodowany wysokimi cenami mieszkań, mały spadek popytu na rynku pierwotnym i wzrost na rynku wtórnym, rynek nieruchomości delikatnie zwolni swój rozwój.
W tej chwili mamy na horyzoncie raczej bezchmurne niebo, więc pozostaje nam patrzeć z optymizmem, na uporządkowany rozwój rodzimego rynku mieszkaniowego.